55 dni....
Jak się nic nie dzieje -to nie ma czym się pochwalić.
Ale wreszcie coś ruszyło . A więc mamy pozwoleństwo. Przestałam się przejmować projektem, bo skoro starostwo stwierdziło że może być - to co się będę...
A czekaliśmy dokładnie 55dni od złożenia do wydania. Fakt nie obyło się bez poprawek ale to był problem projektanta (kosmetyka niby tylko ale jednak ). Niech mu będzie. Grunt że można działać ( mam nadzieję że jako kierownik budowy będzie solidny i słowny - już ja go przypilnuje ) . Teraz czas na geodetę niech wyznacza miejsce. A jarzemka na zbrojenie lada dzień zaczniemy robić. Jest nadzieja że nim skończy się rok zalejemy fundamenty. Oj będzie się działo.
Gorzej z tą nieszczęsną wodą. Naprawdę nie mam na to już nerwów. Gość który miał to robić stwierdził że on nie będzie już tego robić. A wszystko przez to że chcieliśmy bardziej szczegółowy kosztorys robót. Na dobrą sprawę to możemy sobie sami zorganizować koparkę dużo ale to dużo tańszą (wujek ma stosowny sprzęt, ale nie układa rur) a zresztą od dawna nosiliśmy się z zamiarem kupienia jakiejś koparko - ładowarki do firmy a teraz byłaby jak znalazł. Cóż HONOR pana od wodociągów przerósł chyba jego samego. Obraził się że nie dajemy się wydoić jak krowa. Jego cena z 7zł ( pierwsze rozmowy) urosła do 25 za mb (jak trzebaby brać się za robotę) BEZ ŁASKI panie G. Coś się wymyśli - trochę znamy ludzi z branży.